Cześć Dziewczyny,
Wiem, że zerkająca z góry Małgosia Rozenek-Majdan mogła Was rozbawić. Ale, wiem też, że nie każdą z Was. Podczas jednej z tysiąca wizyt u mojej mamy ze zdziwieniem obserwowałam ją jak myje słoik po przetworach po czym wyrzuca go do pojemnika z napisem SZKŁO. Zdębiałam. Zapytałam: mamo, co Ty właściwie robisz? A ona na to (jak gdyby nigdy nic, jakby robiła to całe życie): umyłam ten słoik, żebym potem nie śmierdział jak będzie leżał w śmieciach. Zdębiałam po raz drugi. Każda z nas powtarza, że nie chce i nigdy nie będzie jak własna matka (ja również). Hmmm… to ciekawe, bo tak się składa, że od tygodnia siedzę w domu obłożona dookoła antybiotykami i lekami oraz… płynami, ścierkami i szmatkami do sprzątania! Co jest ze mną nie tak? Nie dość, że angina mnie zaatakowała to ja – jakby z poczucia obowiązku (ale, powiedzmy sobie szczerze: dla przyjemności) sprzątałam najdziwniejsze i najczęściej przeze mnie zapominane zakamarki mieszkania. I możecie mi wierzyć, że moja mama w podobnej sytuacji nigdy nie pomyślałaby, że to dziwne. Ona zawsze na zwolnieniu, gdy tylko gorączka nie trzymała jej w łóżku zasuwała na pełnych obrotach sprzątając, prasując i gotując. Co więcej – była zadowolona, że może to robić z większym spokojem niż zazwyczaj.
Zobaczcie z kim dzieliłam ten tydzień pełen pucowania i szorowania:
Flo łączy w sobie troskę o czystość w domu i ochronę środowiska. Produkty tworzone przy użyciu naturalnych olejków oraz ekstraktów z owoców i kwiatów, które wyróżnia bardzo wysoka wydajność i skuteczność użycia oraz piękny, naturalny zapach.
Swoją przygodę ze sprzątaniem zaczęłam od:
wyprania bielizny oraz delikatnych koszul nocnych. Powiedzmy sobie szczerze – każda z nas na dnie szafki na bieliznę ma figi, których nie nosiła cały rok czy stanik, który leży i czeka na swoją kolej. Mam zwyczaj, żeby raz na pół roku całą bieliznę wrzucić do prania i wyprać w delikatnym płynie. Na co dzień bieliznę piorę również osobno i również w hipoalergicznych płynach. Zazwyczaj sięgam po te dla dzieci bo są delikatne, ale skutecznie usuwają zabrudzenia. W ten sam sposób traktuje cieniutkie koszule nocne, szlafroczki, pończochy czy rajstopki.
W przypadku bielizny zwracam uwagę na to, żeby płyny były przetestowane dermatologicznie i żeby w jak najwyższym stopniu były wolne od alergenów. Produkty z parabenami, barwnikami czy fosforanami u mnie nie przejdą. Sporo osób dziwi się, że u bezdzietnego małżeństwa stoją takie produkty na półce w łazience, ale ja uważam, że to najlepsze rozwiązanie, gdy szukamy produktów delikatnych dla skóry, ale również takich, które usuną najtrudniejsze nawet plamy.
Bieliznę oczywiście płuczę również w płynie do płukania, aby pięknie pachniała. Jeżeli nie przechowujecie szczelnie zamkniętej bielizny na półkach w szafie to zdecydowanie polecam Wam raz na jakiś czas jej gruntowne wypranie. Przecież na wszystkim osiada kurz. A nawet dorosłe kobiety mogą zmagać się z trądzikiem na pośladkach. Uwierzcie mi, że wystarczy kilka modyfikacji i brzydkie wypryski znikną bez śladu.
Przeczytaj więcej o płynie do prania: KLIK
Przeczytaj więcej o płynie do płukania: KLIK
Po gruntownym przejrzeniu szaf w poszukiwaniu bielizny, szlafroczków, koszul nocnych, piżamek, które można byłoby odświeżyć sięgnęłam po grubszy kaliber:
pranie właściwe. Ale, nie takie typowe! Wiadomo ubrania pierzemy regularnie. Ale, jak często odświeżacie ręczniki, koce, pościele, prześcieradła, poszewki na dekoracyjne poduszki i małe dywaniki? Angina i zwolnienie lekarskie to był idealny moment na to, żeby wszystkie tego typu rzeczy zebrać w jednym miejscu i systematycznie je prać. I chociaż serce mi pękało, że wrzucam do pralki wyprasowaną i niemal poskładaną w idealną kostkę pościel to później uświadomiłam sobie, że prałam i prasowałam ją ponad dwa lata temu i od tego czasu czekała na gości. Tak samo jak kilka innych par…
I mimo tego, że na pierwszy rzut oka nie miała plam i nie była brudna to przecież musiała być cała zakurzona, nie mówiąc już o tym, że absolutnie nie miała żadnego zapachu. Dlatego trochę dodałam sobie pracy, ale będę mieć nieco czystsze sumienie nawlekając pościel swoim gościom. Aby, wyprać wszystkie koce w swoim mieszkaniu musiałam poświęcić na to kilka prań, ale zdecydowanie było warto – wszystkie jakby ożyły na nowo 🙂
Koncentrat do płukania tkanin Pure Perfume bardzo przypadł mi do gustu – pachnie jak dobre perfumy. Dzięki systemowi Easy Iron prasowanie było łatwiejsze, a tkaniny nie elektryzowały się. Producent zapewnia, że zapach na tkaninach będzie utrzymywał się przez 12 tygodni – jestem wstanie w to uwierzyć bo pachną naprawdę intensywnie. Po wypraniu w płynie FLO Delicate ręczniki były bardzo mięciutkie – to chyba dzięki zawartości ekstraktu z bawełny.
Przeczytaj więcej o płynie do płukania: KLIK
Przeczytaj więcej o płynie do prania: KLIK
Wypranie wszystkiego zajęło mi w zasadzie tydzień. Pomiędzy kolejnymi praniami jednak zajęłam się kolejnymi zaległościami. Tym razem moje nogi skierowały się do kuchni.
Mycie. To jest temat, który jest dla mnie trudny i ciężki bo w zasadzie zawsze poświęcam paznokcia albo i więcej, żeby wszystko wypucować. Ale, jak trzeba to trzeba… Płynem hipoalergicznym myję całe szkło, które mam w domu. Kieliszki do wina, wódki, whisky, literatki, karafki – trochę tego jest. Szkoło z którego nie korzystamy regularnie myję średnio, co trzy miesiące. Aby, nie robić tego przy gościach, gdy wpadną z nieoczekiwaną wizytą. Szkoło po umyciu wyglądało rewelacyjnie! Nie miałam żadnego problemu ze smugami – do tego zjawisko lśniło. To zdecydowanie jeden z najlepszych hipoalergicznych płynów do mycia jaki miałam. Do tego moje dłonie wyglądały wręcz lepiej niż gorzej po umyciu kieliszków 🙂 To również dlatego, że żadnego z nich nie zbiłam. (Sama nie mogę w to uwierzyć.)
Płynem do naczyń umyłam masakrycznie zabrudzone blachy. Nie jestem miłośniczką pieczenia, robię to bardzo rzadko, dlatego z pewną dozą niezainteresowania podchodzę do tematu czystości blach do pieczenia. Powiedzmy sobie szczerze: wszystkie wyglądały tak, że Magda Gessler rozbiłaby mi nimi głowę i życie. Wzięłam się i za to w tym szale sprzątania. Ubrałam rękawiczki po łokcie, wzięłam druciaka i płyn do naczyń FLO i po prostu zaczęłam.
Po jakiś trzech minutach było mi strasznie głupio, że jestem taką leniwą kluską i nie zrobiłam tego wcześniej bo zabrudzenia z łatwością zaczęły schodzić. Po dwudziestu minutach moje blachy były czyste i wyglądały (prawie) jak nowe. Zdecydowanie dobrze, że nie podzieliłam się moim blachowym problemem z mamą bo ta umarłaby ze śmiechu na słowa: nie da się tego doczyścić. Dało się. Mam blachy na medal. Luby nie mógł w to uwierzyć. Ja do dziś nie wierzę. Może to moja siła rąk, a może fakt, że ten płyn do naczyń reklamuje się jako ten, który idealnie usuwa tłuszcz.
Przeczytajcie więcej o płynie do mycia akcesoriów: KLIK
Przeczytajcie więcej o płynie do mycia naczyń: KLIK
Umówmy się jak na tydzień czasu zrobiłam i tak już bardzo dużo. Ale, nie byłabym sobą, gdybym nie zmierzyła się jeszcze z dwoma problemami:
piekarnik i białe kafle w kuchni i na przedpokoju. Z tym piekarnikiem to wyszło zupełnie przypadkowo. Jak wyszorowałam te nieszczęsne blachy to postanowiłam zajrzeć do kolejnej bardzo brudnej rzeczy w moim mieszkaniu – piekarnika. Aż, strach było otwierać. Musiałam włączyć sobie motywacyjną muzykę, jak zawsze padło na Survivor – Eye Of The Tiger . Mogło to wyglądać komicznie, ale właśnie tego potrzebowałam. Otworzyłam piekarnik. Zamknęłam oczy ze strachu. Otworzyłam je ponownie i jak poparzona zaczęłam pryskać środkiem do czyszczenia kuchni. Nic się nie zadziało. Uciekłam więc na balkon, aby zebrać jeszcze więcej sił. Wróciłam do kuchni.
Ponownie jak poparzona (chyba tylko z tym kojarzy mi się piekarnik) zaczęłam go szorować. I ponownie w mojej głowie zaczęły przewijać się przekleństwa skierowane w swoim kierunku. Przypalone resztki czegoś, co kiedyś było żywnością (i pewnie mi smakowało) po prostu same przyklejały się do druciaka i ściereczki opuszczając piekarnik. Tak samo było z zaciekami z tłuszczu i całym tym syfem. Kilkanaście minut wystarczyło, aby piekarnik wyglądał o niebo lepiej. I zdecydowanie wstyd mi za samą siebie, że tak się tego bałam… Chociaż i tak myślę, że cała zasługa w tym magicznym płynie.
PS Schowałam go przed Lubym, żeby mi go nie wypsikał na jakieś łatwe zabrudzenia.
I zupełnie już kończąc bawienie się w Perfekcyjną Panią Domu i trochę Bear’a Grylls’a (bo jednak robiłam to z gorączką i cieknącymi mi po szyi glutami) po prostu umyłam podłogi. Mam białe kafle w kuchni i na przedpokoju – nigdy sobie tego nie róbcie. Po prostu mi zaufajcie. Nie. Biała kafle nie nadają się do życia. Jeżeli mi nie wierzycie – wpadnijcie do mnie na tydzień i sami się przekonacie. Płyn uniwersalny doprowadził je do stanu czystości jednocześnie pięknie aromatyzując oba pomieszczenia. Zresztą wszystkie produkty FLO pięknie pachną! Nie jest to chemiczny odrzucając zapach, a raczej próba zainspirowania się najlepszymi perfumami. Podsumowując: kafle czyste, bez smug i zbędnego pochylania się, aby jakieś plamy domyć ręcznie. Jestem mega zadowolona.
Przeczytajcie więcej o płynie uniwersalnym: KLIK
Przeczytajcie więcej o płynie do czyszczenia kuchni: KLIK
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tych produktach – sa mi nieznane 😉 A na zapachy jestem wyczulona – dobrze ze zapach tego ostatniego nie jest chemiczny bo od takich boli głowa ;/
Pozwoliłam sobie do Ciebie napisać :*
Za moment zerknę na pocztę 🙂
Od tych zapachów głowa na pewno Cię nie rozboli są bardzo fajne 🙂
Oferta faktycznie bardzo szeroka, ale podziwiam Cię, że na zwolnieniu lekarskim masz takie ADHD. Ja jak tylko mam okazję do leniuchowania, to z niej skutecznie korzystam.
Dzisiaj pierwszy dzień w pracy po zwolnieniu i chyba żałuję, że nie odpoczywałam! 😀
Na zwolnieniu lekarskim to ja odpoczywam, a sprzątam gdy wrócę do zdrowia 🙂 Nie znam marki ale widzę, że warto się jej przyjrzeć, bo mój piekarnik, po ostatnich eksperymentach kulinarnych syna wygląda niezbyt ciekawie.
Tez bym chciała się nauczyć odpoczywać na zwolnieniu… Mam chyba za dużo energii 🙂
O tych płynach i środkach które opisujesz FLO nigdy nie słyszałam, ale o myciu słoiczków już tak, ja natomiast przed wyrzuceniem szkła, opłukuje je zaraz po zużyciu tak aby też nie było brudne, w sumie to tak mówią jeśli chce się poprawnie selekcjonować wyrzucane produkty, więc fajnie że o tym piszesz, może większość się ustosunkuje i też będą tak robić :-). Pozdrawiam
https://recenzentkaa.wordpress.com/
To i ja muszę większą uwagę przyłożyć do mycia słoiczków 🙂
Bardzo ciekawy tekst, zresztą jak zwykle :-).
https://spicetki.wordpress.com/
dziękuje 🙂
Wiesz, ja jak jestem naprawdę chora, to leżę plackiem. Ale zwykle nie mam takiego luksusu- chociaż sprzątanie jest wtedy ostatnie na mojej liście;)
Fajne te płyny nie widziałam ich wcześniej w sklepach…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Pewnie nadrabiasz książkowe zaległości, co? 🙂 Leżenie plackiem jest fajne, ale dla mnie tylko na dwie – trzy godzinki, potem mnie nosi…