Cześć Kochani,
w rodzinie najbardziej podoba mi się rozmowa. Możliwość zawziętej dyskusji. I różne punkty widzenia! Kiedy genialny dla mnie pomysł, jest co najmniej średni dla pokolenia wyżej i totalnie niezrozumiały dla babci. I na odwrót – kiedy to babcia przedstawia mi swój punkt widzenia, który dla mnie jest odległy niczym kosmos (albo wizja, że kiedyś znowu będę nosić rozmiar 36.) Te wielowymiarowe dyskusje sprawiają, że mogę się rozwijać – pełna sprzeczności czy też nierozumienia, ale mogę. I nie chodzi mi tu o niepopełnianie tych samych błędów, co starsi (bo tego nie da się uniknąć, a ja generalnie lubię problemy i sceny rodem z najtandetniejszych dramatów) tylko o pewne mądrości życiowe, które mi nigdy nie przyszłyby do głowy – nawet, gdybym postarała się wytężyć wszystkie swoje szare komórki. Dlatego tak bardzo zauroczyła mnie książka autorki bestsellerowego ,,Projektu szczęście” – Gretchen Rubin ,,Lepiej! 21 strategii, by osiągnąć szczęście.”
To totalnie beznadziejny poradnik, który w całej tej swojej prostocie jest genialny! Wściekałam się na niego, czytałam na raty, męczyłam, zasypiałam przy nim, ekscytowałam się, wściekałam (napiszę jeszcze raz, żebyście naprawdę poczuli, że się wściekałam) i kiedy go już zmęczyłam to przyszła mi do głowy tylko jedna myśl: cholera! To było jak rozmowa z mądrą, starszą osobą, która już tyle przeżyła.
Najpierw przeszłam przez analizę siebie i swoje charakteru (paskudne zadanie, szczególnie, gdy trzeba czytać o swoich słabych stronach), później poznałam historię innych, a na koniec… sama miałam zaprojektować swoje szczęście. I tu przyszło moje oburzenie: ale, po co mam je projektować, skoro z całego serca jestem szczęśliwa? Szybko przyszła też odpowiedź: aby, nigdy tego szczęścia nie stracić.
I myślę, że warto sięgnąć po tę książkę, głównie, aby zmierzyć się z odpowiedziami na pytania dotyczące nas samych. A z drugiej strony przecież to wcale nie jest strata czasu, kiedy czytamy poradnik z myślą, że to nas rozwija, przedstawia nowe spojrzenie na daną sytuację, trochę nam dokucza, trochę boli, a trochę też nas podrywa i łechta w najczulsze miejsca. To z pewnością lektura na wiele wieczór i na wiele lat – można do niej wracać i wracać i jeszcze raz wracać.
Swojego czasu podarowałam tą książkę również swojej przyjaciółce na prezent urodzinowy (spokojnie! Nie dlatego, że jej nienawidzę – tylko dlatego, że chciałam, aby i ona mogła lepiej poznać siebie i swoje zachowania.) I nie wykażę się zbyt dużym polotem jeżeli napiszę, że w dzisiejszym i tak już zabieganym świecie mamy za mało czasu, aby przystopować, przeanalizować pewne sytuacje i dopiero ze spokojem i rozsądkiem iść dalej.
Dlatego dla pewnej czytelniczej odmiany warto zabrać Lepiej! ze sobą do autobusu czy też tramwaju. I jestem pewna, że tak szybko jak ją zabierzecie, tak szybko zostawicie ją na drugi dzień w domu… bo przejść przez pierwszą część (czyli poznanie siebie wcale nie jest tak łatwo.) Ale, to właśnie jest dla mnie dojrzałość: móc spojrzeć sobie prosto w oczy.
Brzmi bardzo interesująco! Chyba sobie zafunduję taki rozrachunek!
gorąc polecam 🙂
Ciekawa książka, pierwszy raz ją widzę 🙂
polecam 🙂
Trochę mi brak czasu na takie poradniki „dla siebie”.
W sumie to na nie nigdy nie ma dobrego momentu w życiu – trzeba je po prostu wziąć i zacząć czytać
Tę książkę można potraktować jako swoisty poradnik.
Babcia radzi coś tam… 😉
Dokładnie – babcia radzi 🙂
Ciekawe – takie poradniki przypominają nam rzeczy oczywiste – o których zwykle zapominamy w ferworze prozy życia…
pozdrawiam serdecznie!
Rzeczy oczywiste… coś w tym jest.