Cześć wszystkim,
I stało się. Muszę zrzucić 4-5 kg. Zakaz jedzenia tostów o trzeciej w nocy, picia mega słodkich soków i jedzenia trzech obiadów. Żeby nie było, jestem na „diecie” dopiero od kilkunastu godzin, ale jak każda kobieta z krwi i kości przez cały ten czas paranoicznie myślę o jedzeniu. Nawrzeszczałam już nawet na mojego faceta, który o 22:00 przewidział hiper mega romantyczną kolację, czyli cały talerz makaronu (!) Swoją drogą, oczywiście przez kilkanaście minut tłumaczył mi że, jestem szczuplutka, śliczna i mam idealne ciało i po co mi w ogóle ta cała dieta. Swoje wywody zakończył dopiero jak nawrzeszczałam na Niego, że zabija moją motywację i blokuje mi osiąganie celi no i, że przez Niego przytyję 20 kg i przestanę się mu podobać. I weź tu człowieku zrozum Rudnicką. Ale, nie o tym dzisiaj. Dzisiaj o kosmetykach, tych kolorowych, tych, co się nakłada na twarz, tych, co to niby mają Nas upiększać.
Słoneczna Ziemia nr 3
Coś, co jest dla mnie nowością, czyli nazwanie najjaśniejszego koloru nr 3, jestem przyzwyczajona raczej do odwrotnej numeracji i nr 3 kojarzyłby mi się z ciemnym pudrem. No, ale nic- numer 3 jest najjaśniejszym odcieniem tej kolekcji. Mam jasną karnacje, może nie porcelanową, ale jasną, dlatego zawsze sięgam po lekkie pudry i fluidy.
Słoneczna Ziemia to tak naprawdę produkt zagadka, nikt nie nazwał go pudrem, bronzerem, korektorem. Można o nim przeczytać, że rozjaśnia cerę i nadaje jej słonecznej opalenizny.
No cóż… Delikatnie pociągnęłam pędzelkiem po kosmetyku, potem po swojej buźce i wyglądałam… jakby całe litry farb pastelowych spuściły mi się na twarz. Totalna solara, plastik i wszystkie tego typu epitety. Pomyślałam: okej, jest zbyt ciemny, aby używać go na całą twarz. Rozczarowało mnie to, przekonałam się, że firma IKOR nie może zaproponować mi Słonecznej Ziemi adekwatnej do mojej karnacji. Jednak, kosmetyk obecnie sprawuje się jako bronzer, którym podkreślam kości policzkowe- muszę używać minimalnej ilości kosmetyku, aby zachować równowagę, bo kolor jest po prostu pomarańczowy.
Dzięki zawartości oleju jojoba i masła karite SŁONECZNA ZIEMIA wchłania się jak krem. Naturalnie wiąże się ze skórą, jest niewidoczna i utrzymuje się przez wiele godzin. Makijaż jest lekki i umożliwia skórze naturalne oddychanie. Zawarte w SŁONECZNEJ ZIEMI witamina E, magnez, krzemiany i wyciąg ze skrobi kukurydzianej, idealnie odżywiają i chronią skórę, zapewniając jej słoneczny wygląd, naturalnie.
Wchłania się? Przez kilka godzin mam podkreślone kości policzkowe, więc chyba się nie wchłania… Słoneczna Ziemia jest widoczna, makijaż nie wygląda na lekki, no i nie wyglądam słonecznie i naturalnie.
Polecam dla Pań lubiących robić sobie z twarzy maskę i tych, które po prostu identyfikują się z tym:
Porozmawiajmy jeszcze o cenie: 120 zł. Zdecydowanie to za dużo. Na siłę wykorzystuję go, jako bronzer. I nie mogę powiedzieć, aby był to najlepszy, albo chociaż dobry bronzer, jaki posiadam. Jestem totalnie rozczarowana. Cena jaką, ja zapłaciłabym za Słoneczną Ziemię to około 7 zł. na osiedlowym bazarku.
Linia pomadek Lipstique Colours
Jako, że posiadam trzy pomadki z tej samej serii (różnią się tylko odcieniami) opiszę wszystkie trzy razem. Zamieszczę za to zdjęcia, które będą je różnicować.
Uwielbiam szminki, pięknie podkreślone usta i kuszące kolory na wargach. Przetestowałam całą masę firm, kolekcji, odcieni i z przykrością stwierdzam, że są to jedne z gorszych (w mojej opinii), jak nie najgorsze pomadki, jakie posiadam. Czy jest coś co mi się w nich podoba? Nie wiem, chyba nie, nie sądzę.
Pocznę zatem ten szary i przykry marsz po ich niedoskonałościach:
Nazwę pomadka potraktujcie całkiem serio, jest ona tak śliska i ciamkająca się podczas nakładania, jak pomadki ochronne Nivea. W przypadku kiedy aplikujemy Nivea nie ma to żadnego znaczenia bo jest ona bezbarwna. W przypadku kiedy maziamy się intensywnymi odcieniami jest to karygodny błąd. Bardzo ciężko rozprowadzić równomiernie i z równym nasileniem kolorystycznym pomadkę na ustach.
Aby, osiągnąć znośny kolor należy nałożyć, aż 8 warstw!!! Jedna warstwa jest praktycznie nie zauważalna. A w przypadku kilku kolor wygląda wręcz odpychająco.
I coś, co jest największą przykrością: nigdy nie odważyłam się wyjść w nich na ulicę, po prostu moim zdaniem wyglądają koszmarnie.
Spotkałam się z pomadkami w cenie 11 zł., które były znacznie lepsze niż te, a pragnę podkreślić, że każda z nich kosztuję 39 zł. ! Koszmar! Po takiej cenie spodziewałabym się jakości tak dobrej, jak w przypadku pomadek Paese.
Z ust wręcz znikają, rozmazują się (to jest ich największą wadą!). Konsystencja jest po prostu zbyt wodnista, delikatna, śliska- beznadziejna.
Gdybym miała kupić sobie te trzy pomadki i wydać na nie 117 zł., przysięgam, że pisałabym reklamację/zażalenie do właściciela.
Linia pomadek Lipstique Colours została zaprojektowana z myślą o kobietach, które poszukują trwałych i bogatych w substancje ochronne pomadek.
Niestety trwałości tak, jak już pisałam muszę im odmówić. A jeśli chodzi o substancje ochronne jest ich tak dużo, że to wszystko się po prostu ślizga na ustach.
Zawartość wosku roślinnego i pszczelego pielęgnuje usta zapewniając jednocześnie wielogodzinną trwałość.
Tak to pięknie jest napisane, że, aż sama nie wiem, jak się ustosunkować…
Usta kobiety są jak kwiaty. Otwierają się, kiedy czują miłość. Pomadki Lavertu powstały z miłości. Do kwiatów i do Ciebie.
Wiecie, co… trochę polecę po bandzie, ale ten slogan reklamowy kojarzy mi się z tanią grą wstępną do najbardziej amatorskiego filmu pornograficznego. Ale, okej- ja jestem dziwna, ja mam dziwne skojarzenia.
Nie wiem czy kończąc tak negatywną recenzję powinnam przeprosić firmę, czy to firma powinna przeprosić mnie?
Nigdy nie miałam wyczucia jeśli chodzi o język i jeśli chodzi o, to co warto powiedzieć, a co przemilczeć, ale Drogie Panie: ja nie polecam, może macie inne doświadczenia- podzielcie się.
Tak, tak na ustach mam jedną z tych szminek:
opakowania mają bajeczne 🙂
ale z tego co piszesz to chyba tylko opakowania :/
kurcze, a mają takie fajne opakowania! myślałam, że będą godne uwagi, a tu taka klapa 🙁
Ceny mają masakryczne, a kosmetyki raczej zwyklaczki. Kobito gdzie Ty potrzebujesz schudnąć !!! 🙂
heh świetny ten pierwszy obrazek ;D
Nie miałam, nie używałam i pewnie nie będę 🙂
Obrazek na początku posta jest super :)) Uśmiałam się 🙂
A co do podjadania po nocach to mam wrażenie, że w pewnym wieku, kiedy metabolizm zaczyna już spadać każdemu się odłoży to i owo tu i tam hihi 🙂 Niestety też musiałam się pożegnać z wysokokalorycznymi daniami wieczorem 🙂 Jem je wcześniej 😉
Buziaki
xo xo xo xo xo xo
rzeczywiście, tosty o 3 nad ranem bywają zdradliwe 😉
ja jednak wybieram opcję bez makijażu!
Warto zrzucić kilka kg, aby poczuć się lepiej, jednak najważniejsze, że dla faceta jesteś idealna 🙂
Kolory tych szminek prezentują się ładnie, ale szkoda, że taka kicha. 🙂
Pozdrawiam. 🙂
świetnie wygląda na twoich ustach 😉
hm.. co do wstępu to ja chyba zacznę z tą dietkę ;3
ach ci faceci oni nigdy nic nie rozumieją a u mnie nn za kilka dni 😉
Daj spokój, Weroniko. Waga to tylko kwestia pewnej umowy, jaką szczupłe dziewczyny nawiązują z facetami, aby te bardziej przy tuszy męczyły wyrzuty sumienia 😉
Żartuję.
Zdjęcie laski w maksymalnej tapecie będzie mi się śniło po nocach.
Jeśli się dobrze zmotywujesz, na pewno osiągniesz swój cel. 🙂
Produkty rzeczywiście nie ciekawe, do tego takie drogie. 😐
Nie znam kosmetyków tej firmy. Warto wypróbować!
Opakowania piękne, ale cóż po nich ?
I po co chcesz się odchudzać ? : ((
Jakie kosmiczne ceny! :O Pudrów brązujących nie używam, ale zapewne znajdzie się ich mnóstwo o lepszej jakości i niższej cenie 😉
A Ty czemu chcesz się odchudzać, chudzino?!
Weroniko dam Ci dobrą radę…Nie odchudzaj się.!!! Po prostu nie jedz po godzi 20.Wiem co piszę.Nigdy nie katowałam się żadną dietą.Jem na co mam ochotę przestrzegam tylko zasady „Zero jedzenia po 18”
krytykować to umiesz
Czasem rzetelność oceny musi być połączona z krytyką.
Szarpałbym jak Reksio szynkę ;p
No nieźle. Nie testowałam, ale wszyscy chwalą…
no i popieram Twojego chłopaka, dziewczyno, po co Ty się odchudzasz? a ta czerwona szminka, no jak dla mnie 😛