Cześć wszystkim,
Jest i mój wielki come back. Co prawda nie ma fajerwerków, wiwatów i serpentyn no, ale są plany i ambicje. Przede wszystkim regularnie pisać, sama jeszcze nie wiem, co kryje się pod słowem regularnie, no ale… Dodatkowo wywiady, wywiady, wywiady! Jak ja dawno z nikim sławnym nie gadałam, radio muszę włączyć, posłuchać, co tam teraz jest na czasie i wziąć się za pytanie i dociekanie. Żeby nie było takie sobie czcze rzucanie słów na wiatr już jeden wywiad powstał, czeka teraz tylko i wyłącznie na publikację ( wiwaty w tle, przyp. red.). No i rozwijać ten mój ukochany e-PR, póki, co stanowi 50% moich zarobków, a gdyby tak…ech, do pracy rodacy! No i już tak zupełnie kończąc moje plany i ambicje, to muszę rzucić pracę, której nie lubię, pójść na pierwszy wykład i osiągnąć poziom master chef w gotowaniu żurku (bo mój facet, w grudniu narzeczony, a w czerwcu mąż, uwielbia).
Tymczasem dzisiaj zabieram Was do pachnącej krainy:
Veggie Bubbles – Hobbystyczna Mydlarnia Wegańska
Mydło, szczotka, kubek, ciepła woda…. tak zaczyna się wielka przygoda!
No dobra, a tak zupełnie poważnie, która z Nas nie lubi pachnących, kolorowych i jeszcze raz pachnących mydełek? Mydełek, które zawierają cały szereg naturalnych składników i, ani grama z tablicy Mendelejewa (nie to, żebym coś do Niego miała, bo Gość jest spoko, ale te jego pierwiastki już nie za bardzo).
Dlatego, jeszcze raz mam przyjemność przedstawić Wam vegańskie cuda:
Długo zastanawiałam się jak poprowadzić tą recenzję, czy opisać każde mydełko z osobna, czy zebrać to w szereg odczuć, a może w ogóle zanudzić Was szkodliwością ogólnie dostępnych mydeł i zauroczyć Was naturalnością. I tak myśląc i kombinując wybrałam metodę ogólną, zebrać wszystko naraz, zmiksować i podać Wam w przystępnej piśmiennej papce, która mam nadzieję, zostanie z Wami jak najdłużej i w sercach i w umyśle (tym drugim przede wszystkim!)
Tak wyglądały mydlane kostki kiedy do mnie przyjechały. I jedyne nad czym ubolewam, to fakt, że nie możecie poczuć ich zapachu. No, ale dobra… zamykajcie oczka i wyobrażajcie sobie, sad w pełni lata, albo świeżo zerwaną miętę. Czujecie tą intensywność, ten obłęd i pożądanie? Takie są właśnie owe kostki, kuszą i powalają zapachem jednocześnie. Chcesz je poczuć na sobie, ale boisz się ich używać, bo boisz się ich końca.
Przechodząc dalej (czyli tak naprawdę klepiąc w klawiaturę jeszcze usilniej, ponieważ, jestem tak podekscytowana pisząc o nich) każda z kosteczek ma metkę, pomijając na razie skład, nazwę etc., przechodzę do dat namydlania. Otóż to Drodzy Państwo, nie możecie sobie od tak odtworzyć kostki i zacząć jej używać. Ona musi najpierw się wysuszyć (mydło traci wartości alkaiczne, a nabiera pielęgnacyjne). I jest to niesamowite, ponieważ przez miesiąc moje kosteczki zdobiły łazienkę, ja do nich podchodziłam, wąchałam, nie mogłam doczekać się ich użycia, byłam niczym dziecko, którego apetyt na cukierki rósł z każdym mijanym sklepem.
Mydła są wyrabiane bez szkody dla środowiska czy zwierząt! Są wegańskie i kompletnie naturalne. Barwniki i substancje zapachowe są pochodzenia roślinnego.
Skoro już obgadałam niesamowity proces czekania, powalające zapachy, to czas przejść do składu.
Manufaktura zachwyciła mnie tym, że do produkcji mydeł nie używa oleju palmowego. Inaczej zwanego olejem roślinnym, czy też tłuszczem roślinnym, tłuszczem roślinnym utwardzanym. Owe cuś zawiera w sobie do 45% niekorzystnych dla organizmu nasyconych kwasów tłuszczowych, sprzyjających otyłości, cukrzycy typu II i wzrostowi „złego” cholesterolu LDL we krwi. Idąc dalej to jakże magiczne cuś, jest często spotykane w sieciówkowych mydłach. Dlatego jeżeli już macie kupować kostki w Tesco, Realu, czy tam innym dyskoncie to sprawdzajcie skład! Chyba nie chcecie płacić za robienie sobie krzywdy?
Pozostałe składniki są naturalne i typowe dla mydeł, dlatego nie będę poświęcać im już więcej miejsca.
Przejdę teraz do samej twórczyni i założycieli Veggie Bubbles, chyba najbardziej trafnym epitetem będzie: Pasjonatka. Nie są to mydła wyrabiane hurtowo dla setek tysięcy ludzi. Nie są to mydła, które opatrzone są w światowe reklamy i chwytliwe slogany wymyślane przez pracujących w pocie czoła specjalistów od PR. Nie są to nawet mydła, które posiadają wyszukane i opatrzone ekscytującymi grafikami pudełka. Są to mydła, od serca dla serca, dla zdrowia, dla ducha, dla ciała, dla przyjemności. Są to mydła robione z pasją, z zapałem, każde jest indywidualnością, dopieszczoną indywidualnością. Jest to zdecydowanie ekskluzywny produkt na który pozwolić sobie może jedynie kobieta, która kocha siebie i pragnie dla siebie jak najlepiej.
Oczywiście, że jestem za i oczywiście, że moja przygoda z Veggie Bubbles dopiero się rozpoczęła. I wierzcie mi lub nie, ale warto. Kochani, kochane warto! Zasługujemy na coś więcej niż kostkę myjącą z całą tablicą Mendelejewa kupioną na promocji i na dodatek w gratisie z krótkim terminem ważności i zapachem chemii za 3,99 zł.
Rozpieszczajmy się.
Juz osiagnelas mistrzostwo skarbie.
Te mydełka wyglądają wyśmienicie 🙂 Cały czas czytając i zerkając na zdjęcia mam ochotę je zjeść 🙂 No kochana mam nadzieję, że faktycznie będzie ta Twoja regularność pisania 🙂 W razie tej sytuacji już zaobserwowałam Twojego fan page, aby być na bieżąco 🙂
Buziaki
xo xo xo xo xo xo
Musisz mi wybaczyc, moje pisanie placze sie z moja gwara slaska i czasem nie wiem jak jest poprawnie, bo u mnie mowi sie tak od wiekow 😛 ale poprawie 🙂 a notke doczytam, gdy bede na komputerze 🙂
swietne sa te mydełka 🙂
Wygląda wyśmienicie, ale nie stać mnie na to, aby kupować takie mydło, którym i tak się będzie myć cała rodzina, a ja „liznę” go tylko trochę. Moja mama woli te najtańsze.
Czasami warto zaszaleć i skusić się na taki mydlany wynalazek. Nie tylko pięknie wyglądają, ale nasze ciała z pewnością odwdzięczą się za potraktowanie ich powierzchni chociażby takim ,,czekoladowym” serduchem.
z tym mydłem to zgoda w stu procent, cos do żurku miałam dziś na obiad 😉 fajnie, że w końcu nn 😉 a ten wynalazek poniżej extra 😉 skuszę sie 😉
Mydełka wyglądają ciekawie, ale nie preferuję tego typu kosmetyków do kąpieli czy mycia rąk 😉 Wolę te w płynie.
Też przestawiam się na naturalne mydełka:) Choć czasami muszę kąpiel umilić sobie dużą ilością piany…
Już nawet dla samego wyglądu chciałabym takie mydełka !
Pięknie by wyglądały u nas w łazience : )))
Coś mi się nie widzi, żeby od mydła przybywało cholesterolu, a jeść go nie będę… :/
Dowiedziałam sie czegoś nowego mianowicie,że mydło jak ser musi dojrzeć wtedy jest najlepsze:)Od czasu do czasu pozwałam sobie na odrobinę luksusu dlatego mam nadzieje,że mydełko trafi w moje rączki.